Arteterapia, czyli jak polepszyć nastrój i wyjść z depresji za pomocą sztuki
Poniżej przedstawiam moją definicja własną, może nie jest naukowa, ale jest od serca. Dla mnie sztuka zawsze była sposobem na „uzdrowienie”. Od problemów, złego nastroju i nawet chorób. Jest ona sposobem na przeżycie trudnych momentów oraz porażek, pomaga odnowić siły i iść dalej.
Kiedy byłam mała i łapała mnie jakaś choroba, zostawałam w domu i malowałam, kiedy nie miałam sił na uczenie się – dawałam sobie odpocząć grając na fortepianie, nie umiałam zasnąć po pełnym przeżyć dniu – śpiewałam. Sztuka była najlepszy przyjacielem i pomocnikiem.
Nawet kiedy miewałam „gorsze dni” i nie chciało się nawet wstać z łóżka – próbowałam odprężyć się słuchając muzyki lub tworzyć ją. I pomagało.
Teraz studiuję w innym kraju, więc niestety nie mam czasu ani możliwości do grania na instrumentach czy malowanie; pozostaje mi jednak śpiew. Dlatego właśnie uczestniczę do chóru akademickiego i tam, nawet po ciężkim dniu studenckim odstresowuję się przy pomocy muzyki. I jest to wspaniałe.
Czasem nie chcę mi się wyjść na zajęcia. Pada deszcz, bolą nogi, ale staram się, robię kolejny wysiłek i to się opłaca, ponieważ sztuka jest jak sport czy też inna pasja – na początku musisz się wysilić (wyciągnąć papier i farby czy dostać nuty), ale jeśli już zaczniesz – wciąga Ciebie na długo i tak mocno, że potrafisz malować/ śpiewać/ grać przez kilka godzin nie czując zmęczenia.
Według mnie właśnie tak wygląda terapia. Może czasami być trochę męcząca, może nie zawsze się chce zacząć, ale jak już zrobisz kilka „ćwiczeń” – czujesz efekty i chcesz „trenować” dalej, żeby osiągnąć lepsze efekty.
Viktoriya Zadorozhna